W programie Walnego Zgromadzenia Czeskiego Stowarzyszenia Archiwalnego, jakie odbyło się jeszcze w kwietniu 2025 r., tradycyjnie miało miejsce wystąpienie dyrektora Departamentu Administracji Archiwalnej i Służby Dokumentacyjnej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Daniela Doležala, któremu podlegają wszystkie archiwa państwowe w Republice Czeskiej. W swoim przemówieniu, które sam określił mianem „raportu”, przedstawił najważniejsze, według niego, wyzwania i problemy, przed jakimi w najbliższych latach staną archiwa historyczne. Przyjrzyjmy się kilku z tych zagadnień.
Na początku wystąpienia Daniel Doležal – odpowiednik polskiego Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych – wyraził zadowolenie z „korzystnej i owocnej współpracy pomiędzy ministerstwem a Czeskim Stowarzyszeniem Archiwalnym”, w ramach której przeprowadzono szereg spotkań i debat nad rozwojem czeskiej archiwistyki. Ważne dla niego były też częste odwiedziny w archiwach i osobiste kontakty, podejmowane w poszukiwaniu „optymalnej płaszczyzny dla naszej dziedziny, konsensusu, który może stać się solidnym fundamentem dalszego istnienia”. W stale i szybko zmieniającym się świecie archiwistyka winna wypracować solidne podstawy, w oparciu o które będzie można „udowodnić społeczeństwu nieodzowność archiwów i archiwistów”. Zauważył przy tym, że niezmiennym elementem pozostaje fakt, „że praca archiwalna nigdy, pod żadnymi rządami (…), nie miała należnego priorytetu ani społecznego wsparcia”.
Archiwiści o wszystko musieli „zadbać sami, ciężką pracą i umiejętnością przekonywania innych”, a obecnie te umiejętności są niezbędne jak nigdy dotąd.
Zwrócił uwagę na zasklepianie się pojedynczych archiwów wyłącznie we własnym zasobie i własnych kompetencjach terytorialnych, przy braku z ich strony szerszej perspektywy, konstatując: „aby służby archiwalne mogły funkcjonować i być użyteczne dla społeczeństwa (a więc dysponować wystarczającymi środkami finansowymi na swe utrzymanie), muszą świadczyć usługi, które są takie same, uniwersalne i przewidywalne w całej Republice Czeskiej (a jeszcze lepiej, w całej Europie) i tym samym charakteryzować się wysoką wartością dodaną. Często mniej znaczy więcej, jeśli jest to standard, który zainteresowani znajdą we wszystkich archiwach”.
Najwięcej problemów w zakresie jednolitych działań Daniel Doležal dostrzegł na polu digitalizacji. Podkreślił jednocześnie, że problemom w tym względzie winien zaradzić, realizowany właśnie, „Krajowy plan digitalizacji czeskich archiwów”, zakładający, że „żadna praca wykonana dotychczas w obszarze digitalizacji, która przyniosła choćby w niewielkim stopniu użyteczne rezultaty, nie może pójść na marne”, a w przyszłości – pod warunkiem uzyskania odpowiednich środków finansowych – wszystkie archiwa czeskie będą „działać wyłącznie według zasad określonych w tym planie”, który jest wynikiem kompromisu.
Równie ważne są wieloletnie wysiłki zmierzające do certyfikacji elektronicznych systemów zarządzania dokumentacją. Działania w tym kierunku godzą jednak w wiele egoistycznych interesów niektórych podmiotów działających w tej dziedzinie. „Ciągła praca nad krajowym standardem eSSL, interpretacje metodologiczne i obrona integralności służby archiwizacyjnej, jako żywego serca organów administracji publicznej”, stały się możliwe dzięki twórczemu zaangażowaniu wielu archiwistów. Problem nierozwiązanym jest kwestia prywatnych dokumentów cyfrowych, plików o charakterze osobistym i intymnym, zastępujących dziś korespondencję prywatną. „Historia spisana wyłącznie na podstawie oficjalnych dokumentów wybranych twórców jest pod wieloma względami bardzo spekulatywna, płaska i pozbawiona emocji”. Należy więc zastanowić się, w jaki sposób zapewnić dostęp do archiwów osobistych w wystarczającej ilości, nie pozostawiając tego pola innym instytucjom, opierających się na dziwnych, niearchiwalnych zasadach.
Daniel Doležal poruszył wreszcie kwestię jeszcze mniej oczywistą, ale coraz częściej podnoszoną i wzbudzającą wielkie emocje w czeskiej archiwistyce, a mianowicie sprawę tzw. wewnętrznego brakowania, czyli niszczenia „zbędnych” materiałów archiwalnych, o mniejszej wartości informacyjnej, które „dziś nie wytrzymałyby próby selekcji”. Dyskusja w tym zakresie jest efektem gwałtowanego kurczenia się powierzchni magazynowej, której brakuje dla „nowo wyselekcjonowanych materiałów archiwalnych”. A przypomnijmy, że w drugiej połowie lat 90. XX w. w Czechach wybudowano przeszło 20 nowoczesnych i obszernych obiektów archiwalnych, zaś wszystkie pozostałe wyremontowano, rozbudowując ich bazę magazynową. Po 30 latach magazyny te zostały prawie całkowicie zapełnione. Z zamiarem rozstrzygnięcia, czy takie brakowanie jest celowe, czy można traktować je jako stały element pracy archiwalnej, Doležal zwrócił się do wszystkich archiwów państwowych z prośbą o przeprowadzenie „eksperymentu w tym zakresie” i przedłożenia raportu z jego rezultatów. Jego rezultatów jeszcze nie znamy. Wreszcie mówca skonstatował, iż brakowanie zasobu archiwalnego: „jest to eksperyment, którego skutki dla archiwistyki mogą być porównywalne do skutków wynalezienia bomby atomowej. Dlatego należy postępować bardzo ostrożnie i małymi krokami”. Nam w Polsce dzisiaj mogłoby się wydawać, że już sama dyskusja na ten temat jest nie tylko pozbawiona podstaw prawnych, ale zdecydowanie sprzeczna z zasadami i etyką archiwalną, niemniej należy przyglądać się temu procesowi, bo związane z nim dylematy mogą wkrótce stać się bardzo realne także w Polsce.
Przyglądając się z zewnątrz tej dyskusji u naszych południowych sąsiadów, należy jednak pamiętać, iż polskie archiwa państwowe po 1945 r. brakowanie akt z własnego zasobu praktykowały – i to na skalę masową – co najmniej do połowy lat 70. XX w. Proceder ten przybrał szczególnie wielką skalę na Ziemiach Zachodnich, gdzie doszło do trwałego usunięcia kilometrów dokumentacji „poniemieckiej”, sięgającej nawet XVIII w., którą uznano za pozbawioną wartości historycznej. Znalazły się wśród niej zarówno księgi i akta rachunkowe, tzw. „korespondencja ogólna lub manipulacyjna”, ale i akta osobowe, meldunkowe i inne, a nawet całe zespoły. Brakowano również polską dokumentację powojenną. Historykowi przeglądającemu dziś spisy tamtych brakowań (mało szczegółowe, żeby nie powiedzieć enigmatyczne) włos na głowie się jeży, a krewa zamiera w żyłach, gdy uświadamia sobie jaki potencjał kulturowy i badawczy przepadł bezpowrotnie, i to w majestacie „prawa”. A jeśli uświadomimy sobie ile materiałów archiwalnych usunięto bez wiedzy państwowej służby archiwalnej, jak choćby niemal całość ksiąg wieczystych pozostających we władaniu sądów powszechnych, nie mówiąc o masowej anihilacji dokumentacji wielu urzędów, zakładów pracy, instytucji, wszelakich organizacji społecznych oraz spuścizn, obraz spustoszenia będzie równy niemal temu, czego polskie archiwa doświadczyły ze strony okupanta niemieckiego w czasie II wojny światowej. A kto wie czy niedługo i u nas nie dojdzie do podobnej dyskusji jak w Czechach, a potem do wyżej opisanego procederu? Powierzchnia magazynowa – pomimo kilku znaczących inwestycji w ostatnim dziesięcioleciu –będzie się szybko kurczyć, a deponowanie w nowych budynkach archiwalnych dokumentacji z innych placówek jest rozwiązaniem krótkoterminowym, rodzącym liczne komplikacje dla organizacji i funkcjonowania samych archiwów, jak i kłopoty i frustrację badaczy, nie mówiąc lekceważeniu powszechnej zasady pertynencji.
W dalszej części wypowiedzi Daniel Doležal mówił o konieczności skutecznych relacjach z badaczami i klientami, „wobec ich wymagań, dla których należy znaleźć odpowiedni poziom empatii komunikacyjnej”. Wspomniał o pracach nad nową koncepcją zarządzania czeskimi archiwami na lata 2026-2035, wypracowywaną przez wspólny zespół roboczy Czeskiego Stowarzyszenia Archiwalnego i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jak również o chwilowym wstrzymaniu prac nad nową ustawą o archiwach. Zwrócił uwagę na ograniczenia funduszy budżetowych na archiwa, jak i na brak postępów w zakresie budownictwa archiwalnego, co „potencjalnie może nawet zagrozić przyszłości naszej dziedziny”, a pojawiające się propozycje rozwiązania problemu „wielu z nas zadziwiają”, gdyż mogą „spowodować zasadnicze zmiany w sieci archiwalnej i obecnym charakterze pracy archiwalnej”. W związku z zeszłorocznymi powodziami, w których ucierpiały archiwa w Jesioniku i Krnovie, podziękował za solidarny trud całej sieci archiwalnej w ratowaniu zalanej dokumentacji. Biorąc zaś pod uwagę inne nasilające się zjawiska klimatyczne, jak i na skutki wojny Rosji z Ukrainą, wspomniał o konieczności właściwego przygotowania się w zakresie zapobiegania zjawiskom kryzysowym. Za istotne uznał również przyglądanie się sytuacji archiwów zagranicznych oraz nawiązywanie z nimi współpracy i wymiany doświadczeń. Natomiast do ubiegłorocznych sukcesów zaliczył fakt, że po wielu latach pojawił się ponownie ekspert medycyny sądowej w dziedzinie archiwistyki, a także to, że „kolega Čtvrtník otrzymał tytuł docenta w dziedzinie teorii archiwalnej”.
Na koniec swego wystąpienia podziękował wszystkim archiwistom za pracę na rzecz archiwów i czeskiego społeczeństwa, choć to ostatnie „czasami wydaje się nam niewdzięczne”. Szczególne słowa podziękowania skierował do tych archiwistów, którzy poza obowiązkami służbowymi, „mają jeszcze siłę, by pracować dla innych, zwłaszcza poprzez udział w grupach roboczych i doradczych, angażując się w dyskusje fachowe, tworząc prace naukowe i teoretyczne lub po prostu będąc członkami Czeskiego Stowarzyszenia Archiwalnego”.
Źródło:
ČAS: Projev ředitele odboru archivní správy a spisové služby MV Daniela Doležala na valné hromadě ČAS
oprac. Ivo Łaborewicz